Kiedy do Europy zaczynały napływać pierwsze doniesienia o koronawirusie był koniec grudnia 2019. Wtedy jeszcze nikt z nas nie spodziewał się, że problem rozwinie się na tak ogromną skalę! Obserwując swoją przebytą chorobę oraz moich znajomych, którzy masowo chorowali w ostatnim czasie zastanawiam się, w którym momencie zaczęto nas badać pod kątem koronawirusa i czy nie było już za późno?
Zimna analiza
Mieszkam w Hiszpanii, jak dotąd drugim po Włoszech kraju najbardziej dotkniętym przez pandemię koronawirusa. Czy się boję? Jeszcze do piątku strach mieszał się u mnie z przerażeniem. Nie o mnie, a o moich najbliższych, którzy są daleko ode mnie i niektórzy z nich znajdują się potencjalnie w grupie zwiększonego ryzyka. Ufam jednak, że wszystko dobrze się skończy. To aktualnie jedyne rozsądne wyjście, aby jakoś to przetrwać.
W momencie kiedy w Hiszpanii zaczęto przeprowadzać testy politykom na obecność koronawirusa okazało się, że wśród nich, z dnia na dzień zarażonych było coraz więcej, mimo, że nie wykazywali znaczących objawów. Stąd moje pytanie. W którym momencie uznano, że koronawirus zaczął się rozprzestrzeniać i zaczęto badać ludzi pod kątem jego obecności? Być może chorowaliśmy już wcześniej myśląc, że to po prostu grypa? Tym bardziej, że (jak mówią) 80% z nas przejdzie lub przechodzi chorobę bezobjawowo.
Na dzień dzisiejszy w Hiszpanii potwierdzono 13716 przypadków zarażeń i 558 zmarłych.
Zwykle „łapię” przeziębienie raz w roku, czasem dwa. Tydzień męki i jestem jak nowo narodzona. W grudniu 2019 było nieco inaczej. Zaczęło się jak zwykle przeziębieniem i krótko po tym dopadł mnie przeraźliwy, duszący i utrzymujący się bardzo długo kaszel. Objawy były tak silne, że wybrałam się w końcu do lekarza, aby po osłuchaniu poznać diagnozę, że moje płuca na szczęście dobrze funkcjonują. Nie pamiętam kiedy i czy kiedykolwiek wcześniej mój układ oddechowy był na skraju wytrzymałości, a moja głowa pękała z bólu po kolejnym, przeraźliwym napadzie kaszlu.
Równocześnie w tym samym czasie wymieniałam poglądy na temat tegorocznych, (już wtedy nazwanych przez nas) „zmutowanych wirusów” z przyjaciółką mieszkającą w Polsce, która również wraz z całą rodziną toczyła walkę z nadzwyczaj silnymi i długotrwałymi infekcjami. Przypadek? Grypa? Być może. W końcu media twierdzą, że wirus dotarł do Europy znacznie później.
Luty 2020 - grypa czy koronawirus?
Apogeum chorób. Mnóstwo bliskich mi osób chorowała właśnie w lutym. U mnie kataklizm na szczęście się nie powtórzył mimo, że miałam kontakt z wieloma chorymi. O tym jak po przebytej chorobie w grudniu się wzmacniałam, opiszę Wam w kolejnym poście.
W zeszłym tygodniu, kiedy po raz ostatni spotkałam się ze znajomymi, wymieniliśmy poglądy na temat przebytych chorób w ostatnim czasie. Wszyscy jednogłośnie uznali, że tegoroczne infekcje przeszli wyjątkowo ciężko. Choroby utrzymywały się bardzo długo, bo aż do 4 tygodni, z dużą tendencją do nawrotów. Pod koniec lutego moja psiapsióła, która często biega nie mogła się nadziwić jak bardzo jej kondycja spadła po chorobie. Wtedy wydawało mi się to normalne. Organizm musi się przecież zregenerować. Teraz, kiedy koronawirus został oficjalnie ogłoszony sprawcą pandemii zaczęłam się zastanawiać, czy już znacznie wcześniej nie zbierał swoich brutalnych żniw. Skoro ludzie tak dotkliwie opisują swoje dolegliwości, które utrzymywały się zdecydowanie dłużej niż zwykle? Skoro „całe biura” chorowały, a L4 w końcu znalazło swoje uzasadnienie w wielu przypadkach?
Co roku ludzie chorują na grypę. Co roku ludzie chorują w grupach i nikomu przecież nie przyszło wtedy do głowy, że koronawirus z Wuhan mógł być w Europie obecny znacznie wcześniej niż sądziliśmy, lub niż nas informowano. Gdyby tak było, byłby to optymistyczny scenariusz bo wielu z nas miałoby zarażenie za sobą lub przechodziło chorobę bezobjawowo, a to oznaczałoby, że dla wielu najgorsze minęło.
Zachowaj spokój - #zostańwdomu
Nie mam pewności czy byłam, jestem, czy może będę zarażona, dlatego poza krótkim spacerem z psem #zostajęwdomu. Aktualnie wiele osób z potwierdzonym zarażeniem wirusem ocenia swoje objawy jako lekkie. Niestety jest też wiele ofiar śmiertelnych. Głównie są to osoby starsze, o obniżonej odporności lub z współistniejącymi chorobami. Chrońmy je, ale zarówno siebie i zostańmy w domu. To tak niewiele, a może uratować ludzkie życie.
Po każdej burzy wychodzi słońce. Aby zaświeciło wcześniej, okażmy swoją dojrzałość i wspierajmy się nawzajem odpowiednim podejściem!
Świetny wpis. Gorąco pozdrawiam!
Dzięki wielkie! Pozdrawiam również i życzę duuuużo zdrówka!!! :)