Jak sprawić by podkład kryjący nie tworzył na skórze efektu „maski”? Temat wydaje się być bardzo aktualny, bo to właśnie w ciepłych miesiącach najłatwiej zaliczyć wpadkę lub dostrzec zjawisko „maski” na ulicach. Do lata można już odliczać dni! Przeczytajcie więc ten post bardzo uważnie. Zdradzam Wam kilka moich makijażowych sztuczek, które sprawiają, że mimo zastosowania kryjących podkładów skóra nadal wygląda promiennie i świeżo!
Na co dzień nie nakładam na twarz ciężkich, kryjących podkładów. Stosowanie ich w dłuższym okresie powoduje bunt mojej skóry w postaci (najczęściej) przesuszeń i zaskórników. Jeżeli jednak mam ważne spotkanie lub imprezę np. wesele chętnie z nich korzystam, ponieważ dają bardzo dobry efekt i są trwałe. Kieruję się jednak kilkoma zasadami, aby makijaż wyglądał naturalnie i nie zaszkodził mojej skórze!
Po pierwsze!
Decydując się na mocny podkład kryjący najpierw odpowiednio przygotowuję cerę i dbam o jej odpowiednie nawilżenie. Dla mnie to absolutna podstawa! Nigdy nie pozostawiam skóry „samej sobie” bez wsparcia w postaci odżywienia i nawilżenia. Właściwości podkładów kryjących często ograniczają się do uzyskana efektu gładkiej i jednolitej cery. Zwykle nie posiadają substancji odżywczych i/lub nawilżających, a nawet jeśli to nie zastąpią dobrego kremu. Moimi aktualnymi faworytami są:
- Be Organic z kwasem hialuronowym,
- Resibo krem odżywczy lub miejski
- Hey Organic
Po drugie!
NIE stosuję baz silikonowych! Podkład kryjący ma w sobie wystarczającą ilość silikonów i uwierzcie mi, że Wasza skóra nie potrzebuje dodatkowej ich warstwy! Baza silikonowa nie zastąpi dobrego kremu, nie może z nim nawet konkurować. Silikony nawilżają pośrednio. To znaczy, że same w sobie nie są substancjami nawilżającymi. Tworząc warstwę okluzyjną (niewidoczny płaszcz, podobnie jak naturalne olejki) zapobiegają przeznaskórkowej utracie wody. Zamiast wydawać pieniądze na bazy silikonowe, polecam przeznaczyć je na dobry krem. Wasza skóra i portfel Wam podziękują :)
Po trzecie!
Nie przesadzam z ilością podkładu. Przy cerach nie sprawiających większych problemów wystarczy nieduża ilość podkładu, aby ukryć ewentualne zaczerwienia i uzyskać efekt gładkiej i jednolitej skóry. Każda dodatkowa warstwa może wyglądać nienaturalnie i za bardzo obciążyć skórę. Wyjątkiem jest udział w sesji zdjęciowej. Światło studyjne „zjada” kolory, dlatego w takim wypadku mocny makijaż jest wręcz wskazany.
Po czwarte!
Cudowny beauty blender. Dzięki niemu każdy, nawet bardzo gęsty podkład łatwiej rozprowadza się na skórze. Ponadto cera wygląda na świeższą bo podkład lepiej stapia się ze skórą. Wiele osób twierdzi, że stosując beauty blender zużywamy więcej podkładu. Trochę tak jest, jednak wolę zużyć trochę więcej produktu i wyglądać naturalnie. Lekkie podkłady moim zdaniem nie potrzebują wsparcia w jego postaci. Łatwo je wklepać ręką w skórę.
Po piąte!
Woda termalna! O minerałach w kontekście skóry mówi się sporo, ale ciągle jeszcze mało osób zdaje sobie sprawę z ich dobroczynnych funkcji. Wody termalne nawilżają, łagodzą podrażnienia posłoneczne, po goleniu, po zabiegach dermatologicznych itp. Jeżeli przebywacie w klimatyzowanym pomieszczeniu dobrze jest spryskać skórę wodą termalną. Dzięki temu odświeżycie i utrwalicie makijaż zapobiegając efektowi maski. Warunek jest jeden! Skórę spryskujemy z odległości ok. 30cm. Do utrwalania makijażu lepiej użyć wody termalnej izotonicznej!
Spryskując skórę wodą termalną hipotoniczną należy ją delikatnie osuszyć chusteczką po upływie ok. 60 sekund. W przeciwnym razie parująca woda zamiast nawilżyć, „wyciągnie” z naskórka wilgoć w konsekwencji przesuszając skórę. Wyjątkiem są wody termalne izotoniczne np. Uriage. Taką wodę można pozostawić do wyschnięcia.
Wszystko można wypracować i nie jest to wcale trudne. Najważniejsze to zrezygnować ze starych, niekoniecznie właściwych przyzwyczajeń i cieszyć się piękną i promienną cerą :)
Pamiętajcie, że odpowiednio nawilżona skóra wygląda promienniej i młodziej, a przecież właśnie na tym nam zależy prawda ? :)